wtorek, 24 stycznia 2017

Dama, gilotyna i młodzieńcza miłość


Rozalia z Chodkiewiczów Lubomirska
Legenda głosi, że gdy ostrze gilotyny spadło na jej szyję, jej matka pisząca listy w pałacu Lubomirskich w Młynowie, miała zobaczyć widmo córki z głową oddzieloną od tułowia. Inna legenda głosi, że widmo nieszczęsnej Różyczki pojawia się w pałacu w Opolu Lubelskim. Tego dnia gdy wykonano wyrok na jedynej Polce ściętej podczas Rewolucji Francuskiej, służba w opolskim pałacu miała słyszeć również przeraźliwy krzyk…

Rozalia Chodkiewiczówna urodziła się 16 września 1768 roku w Czarnobylu. Była córką hrabiego Jana Mikołaja Chodkiewicza, marszałka i starosty żmudzkiego, oraz Marii Ludwiki Rzewuskiej, córki Wacława, hetmana. Wyrosła na przepiękną kobietę. Miała wspaniałą figurę, rudoblond bujne loki, błękitne oczy i lekko zadarty nosek, który dodawał jej uroku. 1 listopada 1785 roku poślubiła Aleksandra księcia Lubomirskiego, kasztelana kijowskiego. Rok później powiła córkę Aleksandrę. Książę Lubomirski odrestaurował dla niej pałac w Opolu Lubelskim, jednak Rozalia bywała tam rzadko. Dowcipna i bystrego umysłu potwornie nudziła się w mężowskich majątkach nic więc dziwnego, że chętnie wybrała się z nim do Paryża, w sierpniu 1789 roku. Zaprzyjaźniła się z Teresą de Lamballe i hrabiną Dubarry, co pomogło jej zaistnieć na dworze wersalskim. Rzuciła się w wir zabaw i uciech, kiedy jednak skończyły się jej pieniądze, wiosną 1791 roku wróciła do kraju.

Jej małżeństwo zaczęło się rozpadać. Rozalia uznawana za ikonę stylu, zainteresowała się księciem Józefem Poniatowskim. Wiesław Klimczak na blogu To ci historia! przywołuje ciekawą historię: Anegdota warszawska opowiada, jak to Rozalia z dwoma równie uroczymi przyjaciółkami arystokratkami: Barbarą Kossowską i Julią Potocką, chciały zrobić niezwykłą niespodziankę księciu Poniatowskiemu. Po przekupieniu kamerdynera, przebrane za Gracje, zakradły się do sypialni księcia. Tam zamierzały poddać swą urodę jego osądowi, tak jak greckie boginie rywalizujące o miano najpiękniejszej. Czekały na księcia ukryte za kotarą. Ale książę nie miał zwyczaju wracać do domu samotnie. Tym razem towarzyszyła mu piękna tancerka. Anegdota, niestety, tutaj dyskretnie się kończy, nie znamy rozstrzygnięcia konkursu o względy nowożytnego księcia-Parysa. Być może do żadnej rywalizacji nie doszło i całe towarzystwo spędziło resztę nocy w rozkosznej zgodzie i harmonii… W końcu była to epoka markiza de Sade… Do poważniejszego związku jednak nie doszło. Kolejnym, na którego zwróciła uwagę Rozalia, był najmłodszy i najwytworniejszy senator Sejmu Wielkiego, Tadeusz Mostowski. Lubomirska wyruszyła za nim w czerwcu 1792 roku do Paryża, zabierając ze sobą pięcioletnią córkę. Mostowski wspominał: „jechaliśmy (...) porwani żądzą ujrzenia Paryża w takiej właśnie chwili (...). Miasto rozkoszy stało się miastem grobów”. Nie było to zbyt rozważne, w październiku 1793 roku została aresztowana. Autorzy bloga Rewolucja Francuska. Fakty i mity, piszą: „Jedną z wersji o powodach skazania Lubomirskiej, podaje kasztelan Leon Dembowski w swoich pamiętnikach (1882). Według niego, księżna bawiła w Paryżu w czasie ścierania się Żyrondystów z Jakobinami. Wprowadził ją do salonu słynnej pani Roland, Mostowski, kasztelan raciąski. Książęca jej godność i zaprzyjaźnienie się z antagonistką Jakobinów stały się dla Robespierre’a powodem jej uwięzienia. Przyjaciele doradzić mieli wtedy nieszczęśliwej, by, ratując się, zeznała przed Trybunałem Rewolucyjnym, iż jest w stanie poważnym… co by, o kilka miesięcy, nim by się środki ratunku znalazły, życie jej przedłużyło.
Dama z gołąbkiem alegoryczny portret Różyczki

Głównym powodem oskarżenia , uwięzienia i skazania Lubomirskiej było odnalezienie w papierach głośnej hrabiny Dubarry, kilku jej listów poufnych z 1793 roku, napomykających w wyrazach współczucia o losie osadzonej podówczas w więzieniu Marii Antoniny. Jeden z listów, przytoczony w urzędowych motywach dekretu potępiającego, posłużył sędziom jako ostateczny dowód, że Lubomirska, interesując się losem królowej, utrzymywała stosunki z rojalistami i zgromadzonymi na wschodniej granicy Francji siłami koalicji antyfrancuskiej. Między papierami, znalezionymi i zabranymi przy rewizji pałacyku hr. Dubarry, Louveciennes, znajdowały się dwa listy, z których jeden, pisany w dniu 6 lipca, bez daty roku, podznaczony był imieniem i nazwiskiem: „Alexandre Princesse Lubomirska”, drugi zaś niepodpisany i również bez daty, pochodził najprawdopodobniej z dnia 11 sierpnia 1793 roku, gdyż wzmiankował o słynnej uroczystości, która odbyła się w Paryżu dnia poprzedniego i miała wyobrażać zespolenie republikańskiej Francji w uczuciu i równości. Osnowa listów tych nasuwała domniemanie, o ścisłych stosunkach korespondentki z Dubarry, o jej współczuciu nad dolą królowej i o wzgardliwym traktowaniu „majestatu ludu”, ujawnionym w ironicznych półsłówkach, rzuconych pod adresem wszechwładnych panów ówczesnej Francji. Niezależnie od tych dwóch listów, znaleziono między papierami innej współobwinionej, pani Rosambeau, list bezimienny, pisany w dniu 11 grudnia 1789 roku z Nizzy, w którym również znajdowała się wzmianka o Lubomirskiej”. 
Dostała obrońcę z urzędu, który bynajmniej nie przykładał się do jej obrony. „Zauważyliście sędziowie – wygłosił obrońca – z jaką szczerością zwracała się do was oskarżona w usprawiedliwieniu swych postępków! Okazała się ona niezmienną przyjaciółką prawdy, ponieważ oświadczyła, że nie chce ratować życia kosztem kłamstwa… Oto wszystko, cokolwiek mogę przytoczyć w jej obronie!” Rozalia została skazana, aby odroczyć wykonanie dekretu oświadczyła, że jest w stanie poważnym (czyli w ciąży). Wróciła do więzienia gdzie lekarzem był Polak Józef Markowski. Ulitował się on nad losem pięknej Rozalii i przeciągał jak najdłużej obserwację lekarską a nawet wystarał się o przeniesienie jej do przytułku narodowego Trybunału Rewolucyjnego. Tu w tragicznych okolicznościach rozkwitł jeszcze jeden romans. Wśród więzionych w przytułku znajdował się młody książę, Karol August Godfryd La Tremouille, potomek jednej z najgłośniejszych rodzin Francji, piękny, według świadectwa źródeł, jak Apollo Belwederski. Książę zachwycony urodą Rozalii próbował ratować piękną cudzoziemkę, przekupiono strażnika, spotkanie było już umówione lecz ktoś zdradził… Prokurator wydał nakaz natychmiastowego ścięcia księcia. Wyrok wykonano. Nie była to jedyna ofiara uczuć wzbudzonych pięknością Polki: Na szyi wicehrabiego Bossancourt, ściętego w dniu 29 Parairiala roku II, za udział w sprawie Admirała, tak zwanej konspiracji czerwonych koszul, znaleziono medalion z portretem ks. Rozalii… (za: blog Rewolucja Francuska). 

Sama Różyczka z Czarnobyla, jak nazwał ją Stanisław Wasylewski położyła głowę pod gilotynę 30 czerwca 1794 roku, córkę jej odesłano do Polski.

Natalia Kicka w swoich pamiętnikach zapisała wspomnienie jedynej córki księżnej, Aleksandry: „ ...o ile pamięta, jak się drzwi więzienne rozwarły, matka powstawszy z barłogu, na którym leżała, wzięła ją na ręce, po schodach niosła, idąc za oprawcami przysłanymi przez Robespierre’a. W sieni więziennej podniosła ją nad głową, wpatrzyła się w nią, uściskała płacząc, postawiła na ziemi i poszła na śmierć”.

Stanisław Kostka Zamoyski
Konrad Ajewski w książce Stanisława Kostki Zamoyskiego życie i działalność 1775-1856, pisał: W 1784 r., w celu załatwienia wspomnianych już spraw związanych z przejmowaniem Ordynacji, Zamoyscy pojechali[Zamoyscy] wraz ze Staszicem do Austrii, gdzie zatrzymali się, jak określił to w swych pisanych po francusku pamiętnikach Stanisław Kostka, w Leopoldville tj. w Leopoldstadt – nieopodal Wiednia, dziś jednej z jego dzielnic. Zamoyscy zatrzymali się wówczas w domu, w którym mieszkała Rozalia Chodkiewiczówna, późniejsza żona Aleksandra Lubomirskiego, stracona potem w Paryżu podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Starsza o lat siedem, szesnastoletnia panna, bardzo spodobała się dziewięcioletniemu wówczas Stanisławowi, który zapałał do niej pierwszą, dziecięcą miłością i marzył o poślubieniu jej za lat dziesięć. Tymczasem wzdychał na kartach pamiętnika pisząc: wszystko jednoczyło się w niej: świeżość, ekspresja, piękna kibić, miała urocze usposobienie, niezwykle wesołe, wręcz szalone, a przy tym była w niej ogromna słodycz. Byliśmy sobie przeznaczeni […]. I ten piękny kwiat został skoszony przez rewolucję […]. O jakże byłem szczęśliwy w jej ramionach.

Artykuł można również przeczytać w nr 3(75)2017 Nowego Kuriera Zamojskiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz